Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 164.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

panem tylko, a my, duchowni, jego służebnikami... O tem, co my czynimy i przedsiębierzemy, wiedzieć mu nie trzeba, ani się mięszać do tego...
Bogorja milczący, który wielki swój pierścień na palcu obracał i wpatrywał się weń zadumamy — wtrącił.
— Król duchowną i kościoła władzę szanuje.
— A Baryczkę utopić kazał! rzekł Bodzanta.
— Nie godzi się tego kłaść na karb jego...
— Jakże, nie — gdy zabójców osłaniał, wołał nieprzebłagany Bodzanta.
— Sprawa ta nieszczęśliwa przecież skończona — rzekł Suchywilk.
— Ale nie zapomniana — odparł żywo Bodzanta, i póki narodu, póty pamięci o niej. Plama z krwi się nie zmywa...
— Chrystus nam przebaczać każe — rzekł Arcybiskup.
Bodzanta nadąsany zamilkł. Po małej chwili uczynił ruch jakby wychodzić chciał, lecz Arcybiskup go powstrzymał.
— Waszego zgodzenia się potrzebujemy, ojcze — rzekł — skłońcie się do myśli naszej!
— Wyście tu u nas głową, odparł Bodzanta dumnie, chociaż ja w mej dyecezji pasterzem... Postanowicie, nie sprzeciwię się, lecz przekonanym nie mogę być, bom innej myśli...
To mówiąc, począł żegnać Bogorję, który go