Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom III 180.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Brandeburgskiemi, nieprzyjacioły Polski i ze Szlązkiemi, którzy od niej odpadli...
Jawnego jednak nie było, coby mu zadać było można.
Król mu dał wielką władzę, starostą swym w Wielkiej Polsce uczyniwszy, on większą jeszcze przywłaszczał sobie, garnąc wszystkich do siebie tem, że obrońcą praw i odrębności tej ziemi się czynił.
Garnęli się do niego ludzie w dobrej wierze i do tego przyszło, że stanął na czele związku ziemian wielkopolskich, o jakim dotąd jeszcze nigdy słychać nie było. Długo się to przygotowywało, aż wreszcie na zwołanym do Poznania zjeździe wszyscy najcelniejsi ziemianie z Przecławem, kasztelanem, i Mikołajem, sędzią, na czele, uczynili na piśmie mocną rękę jedną, aby razem iść, wzajem się bronić i w jedności trzymać. Wprawdzie stało tam, że przeciw króla nikt nie był obowiązany, i zapewnioną była wierność jemu — ale słowo to nic nie znaczyło przeciwko czynowi, który wielkopolan Grzymałów, Nałęczów, Doliwów, Szaszorów, Leszczyców, Habdanków sprzągł i dał w garść ambitnemu Staroście.
Przypominano już po cichu zdradę Wincza z Szamotuł, który też około siebie uzbierawszy ludzi, do krzyżaków ich poprowadził.
Lecz szli i tacy, którzy pomnąc, jak król Maćka obdarował, wierzyć nie chcieli, przypuścić