Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 012.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kupą w pośrodku i półgłosem wiodących żywą rozmowę, która niekiedy w gwar niezrozumiały się zmieniała.
Gospodarz na przyjęcie tych gości nie wysilił się bardzo; stało piwo i kubki, jakie wówczas w lada kramie kupowano, kilka dzbanków glinianych na pół opróżnionych, resztki chleba i misy, na których oprócz kości okrojonych nic nie było.
Neorża w kożuchu prostym, który ciągle z ramion się zsuwał, a on go nieustannie naciągał na nie, z twarzą czerwoną i nabrzmiałą, z oczyma zaognionemi, rękami sobie dopomagał, bo mu wymowy brakło.
Otaczający goście poważniej wyglądali i rozumniej im z oczów patrzyło. Nie bardzo też wielką zdawali się przywiązywać wagę do tego, z czem się Neorża odzywał, więcej między sobą się naradzając, niż zwracając ku niemu.
Dla izby ustronnej snać bardziej niż dla pana jej tu przybyli.
Właśnie może to lekceważenie sprawiało, iż wojewoda natrętnie, uporczywie do rozmowy mięszać się starał, drugim ją przerywał, za ręce chwytał mniej uważnych i po ramionach ich klepał.
Pomiędzy zgromadzonemi wyżółkła, chuda, pełna surowości namiętnej, odznaczała się twarz znanego nam już księdza Marcina Baryczki.