Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom II 202.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

spełnienia form pewnych, które choć kilka dni czasu wymagały.
Kochan miał swoich na biskupstwie, tak jak ks. Bodzanta na zamku. Śledzono się wzajemnie, donoszono na obie strony, walkę podsycając.
Rozżarzyła się już nieco uśpiona, na nowo, a Rawa chciał ją jak najdłużej utrzymywać...
Więzienie biskupie, nieopodal od dworu, było dosyć pilno strzeżone, lecz rzadko mieściło w sobie takich winowajców, na którąby zbytnią zwracano baczność. Budynek drewniany, stał jedną ścianą do ulicy, podkopać się doń nie było trudno...
Król z ks. Opatem wyruszył na polowanie, Kochan pozostał... Brakło mu teraz ludzi tak zręcznych i tak oddanych, jak byli dwaj Zadorowie, lecz grosza królewskiego nie chciał żałować na to. Miejskich pachołków miał w ręku przez Wierzynka...
Dzień jeden po pierwszem badaniu biczowników, zostawiono ich w zamknięciu, nimby sąd się zebrał. Tylko klecha Szlązak wyprosił się i wymodlił obiecujące zeznania, iż go z więziennej izby przeprowadzono i pisarzowi sądowemu na ręce oddano.
Czarny pozostał sam jeden.
Trzeciego dnia, po rannej mszy biskupiej, wszedł do biskupa zafrasowany kapelan.
Spojrzał nań ks. Bodzanta.