Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 030.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Uważaliście, jaki król posępny, choć się śmieje? Bo mu też biskupi gwałtem dali tę białą gołębicę szlązką, kiedy on pono jeszcze swojej żydówki nie porzucił!
Swobodna ta mowa, na zamku trochę dziwna, nie wywołała odpowiedzi, młodzi spojrzeli na się. Borkowicz rozparty przed niemi, siadłszy, ciągnął dalej.
— Nie dałbym złamanego grosza za to, że jednego z tych dni król od godów — uciecze!!
— Nie mówcież tak — wtrącił młody z Melsztyna. — Ktoś posłyszy i ogadają was znowu...
— Ogadany już jestem — rozśmiał się Borkowicz — a to, co prawię, o tem wróble na dachach śpiewają. Właśnie dla tego, iż mi króla żal i że go miłuję — z litości nad biednym panem stękam nad jego dolą. Czasem, gdy się człowiekowi jeść nie chce, a dadzą mu misę przed się, choćby z najlepszą strawą... kością mu ona w gardle staje; co dopiero ożenienie!! Biedne panisko nasze, no — i biedna królowa...
Spojrzał na siedzących przy sobie, a Ligęza, który go nie lubił, burknął:
— Hej! hej, panie starosto! mnie się zda, że niejeden, co niby pana żałuje, prędzej mu chyba zazdrości... Szczególnie wy, coście pono na dworze szlązkim bywali, a gadki chodziły o was, żeście do księżniczki przysuwali się bardzo... — nie powinnibyście się z tem odzywać.