Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 044.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Do rozmyślania reszta dnia jej zostawała do wieczora. Tymczasem starosta do izb powrócił, w których po turnieju goście się zabawiać mieli.
Młoda królowa rozdawała tego dnia nagrody, lecz żadna z nich Borkowiczowi nie przypadła, bo go dwa razy z konia obalono. Tem zuchwalszym był i gniewniejszym jeszcze.
Szukał tylko środka, jakby się do królowej mógł zbliżyć.
Niełatwem to było. U stołu oboje państwo razem siedzieli. Dopiero gdy się tańce rozpoczęły, od których się młoda pani wymówiła znużeniem, starosta krążyć począł, wypatrując chwili sposobnej, aby za jej siedzeniem mógł stanąć. Król znajdował się daleko, zajęty rozmową. Przy Jadwidze kręciły się tylko starsze panie, dworując jej. Zabawiały ją opowiadaniami różnemi, na które ona ledwie się uważać zdała, siedząc ze spuszczonemi oczyma.
Starosta wkradł się zręcznie po za krzesło i w chwili, gdy muzyka głuszyła szczebiotanie pań starszych, które przerwać je musiały — do ucha prawie młodej pani szepnął.
— Pomnijcie pierścień, a tego, który go wziął od was, nie odprawiajcie tak sromotnie — bo się on odegnać nie da!!
Ledwie słów tych dokończywszy, nie czekając odpowiedzi, Borkowicz posunął się dalej. Królowa drgnęła, podniosła głowę, oburzona