Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 095.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Potrzebował takich ludzi.
Nim więc przybył Borkowicz, powołany przed króla, Kaźmirz sam jego sprawę czas miał rozważyć — i — powiedział sobie, że jeśli się odważy stawić osobiście, a bronić — winy na nim pewnie głównej nie ma... nie poczuwać się będzie do niej.
Prorokowali wszyscy, iż Maciek nie przybędzie.
Tymczasem dnia jednego wjazd do Krakowa z pańską wspaniałością uczyniwszy, gospodę zająwszy w Rynku, Maciek przeciw wszelkim przepowiedniom osobiście się nie wahał w obronie swej jawić do króla.
Podziwienie było niezmierne... ludzie z początku wierzyć temu nie chcieli. Ciekawość podbudzoną była do najwyższego stopnia.
Tegoż dnia, nie zaniedbujący żadnego środka obrony Borkowicz, wieczorem udał się do Wierzynka.
Zbój i zuchwalec, gdy mu tego było potrzeba, przed ludźmi i przed królem, nie zapierając się męztwa swego, umiał okazywać w świetle rycerskiem, z butą pańską. Na wykrętnych wyrazach gdy chciał, nie zbywało mu.
Tu w Krakowie inaczej się stawić, mówić musiał inaczej niż w Koźminie.
Wierzynka zastał, gdy od wieczerzy wstawał, i rzuciwszy nań okiem, pomiarkował z chłodnej