Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 102.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Zabójstwo Beńka nie mogło ujść bezkarnie, lecz o te ze stryjecznemi wojewody, jak bywało zwyczajem, mógł się Borkowicz ułożyć, płacąc za głowę... Dowodów nie brakło, że Beńko się w istocie na siostrzeńca odgrażał...
Z ks. Suchywilkiem mówiąc tegoż wieczora, król dał mu poznać, iż Maćka zdrady winnym nie sądził, a dla zabójstwa skazywać surowo nie chciał.
Zdziwiony prawnik, usiłował króla skłonić aby nie pobłażał — lecz — znalazł go twardo stojącym przy swojem.
Dnia następnego ze wszech stron posypały się zaskarżenia znowu, nalegania — wpływy. —
Nikt za Borkowiczem nie był, przeciwko niemu wszyscy. Kaźmirz chłodno ale stanowczo oświadczył, że tak wielce winnym go nie widzi...
Wszelako zmęczony tem co słyszał, niechcąc sobie narazić Suchywilka i innych, w ostatku rzekł, że Borkowiczowi nakaże zgodę z rodziną zabitego, skaże go na grzywny — ale mu swobody nie odbierze, ani na gardle ukarze...
Tym, którzy czynili zdrajcą Borkowicza, król folgując, zgodził się na to, iżby nowe zaręczenie wierności na piśmie dał, i poprzysiągł służby królowi gorliwe, pod gardłem...
Ksiądz Suchywilk kanclerzowi pismo miał kazać zgotować.
Tak w chwili, gdy go wszyscy zgubionym