Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 133.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na zadanie trudne, które tylko z nadzwyczajnem pospiechem i odwagą wielką mógł spełnić. — Potrzeba było dniem i nocą biedz za Maćkiem Borkowiczem, nimby wieść do niego doszła, co mu grozi...
Szczęściem tajemnica, choć w połowie niewiastom zwierzona, uchowała się i na dworze nic nie odgadnięto, a Maciek, uzuchwalony ostatnią swą bytnością w Krakowie, wcalenie[1] przeczuwał, iż słowa jego, nierozważnie rzucone, tak się odbiją daleko i prędko..
Szydził z niedołężności króla, a tym, co go do większego pomiarkowania i ostrożności skłaniali, odpowiadał grubiańskiemi szyderstwy...
Z Poznania, w którym przebywał czas dość długi — właśnie gdy Kochan, mający go ścigać,,[2] z Krakowa wyruszał — Borkowicz z dosyć licznym przyjaciół pocztem udał się do Kalisza.
Ciągnęło go tam coś, z czego, mimo gadatliwości swej, spowiadać się nie chciał. Miał jakieś nadzieje, że kasztelan kaliski i mała załoga, jaka na zamku była — zdadzą mu gród, lub że przynajmniej upewni się o łatwe jego opanowanie. Ztąd on chciał rozpocząć otwartą wojnę przeciw królowi, pochlebiając sobie, że mu Wielkopolskę z pomocą Brandeburgów oderwie...
Na pochwycenie Poznania od razu kusić się nie mógł jeszcze, od Kalisza chcąc rozpocząć.
Wysłańcy jego, którzy dawno tam krążyli,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – wcale nie.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; zbedny drugi przecinek.