Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 149.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do króla jechać, czynił Kochana odpowiedzialnym za życie ojca...
Trudno go było zrozumieć, tak wszystko się w mowie jego mięszało bezładnie... Rawa przywiązaniem dziecka tłumacząc to sobie — słuchał dosyć obojętnie.
— Posłany jestem z ramienia króla — odparł zimno — uczynię to, co mi rozkazano. Ani postrachem, ani błaganiem nic ze mną nie uczynicie. Mamli radzić, bo mi waszej młodości żal — uchodźcie, pókiście wolni.
Niepodobna było krzyczącego i rzucającego się pozbyć inaczej, tylko go gwałtem z zamku wyganiając. A że nowych najść lękał się Kochan, natychmiast wóz sposobić kazał, rzucono weń Borkowicza, przywiązując do desek, ludzie straż trzymający posiadali do koła, otoczono żołnierzem silnie uzbrojonym, sam Kochan na koń siadł i ruszył do Olkusza.
Tu z Krakowa miał wyglądać odpowiedzi — jaką śmiercią król go ukarać każe.
Na zamku Olkuskim bezpieczniej czekać z nim było, a przyjaciołom Maćka nie łatwo się tam dostać.
Nie tajno było Kochanowi, że Maciek oprócz brata i syna, prócz tych, którzy ze strachu do niego lgnęli — miał wielu w Wielkopolsce skojarzonych i przyjaznych, którzy się mścić mogli.
W Olkuszu, dokąd naprzód dano znać — zna-