Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom IV 181.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla ks. Suchywilka Kochan musiał, choć krócej, powtórzyć wszystkie szczegóły...
Słuchano ich z natężoną uwagą, a niekiedy wykrzykniki i płacz cichy przerywał mu mowę.
Na twarzach przytomnych malował się niepokój i trwoga.
Przyszłość bez tego króla, niepewne losy Polski, mającej się dostać pod panowanie obcego monarchy, przerażały...
Przeczucia złowrogie mieli wszyscy, opowiadanie Kochana wcale ich rozproszyć nie mogły[1]...
— Nie jestem lekarzem, odezwał się ks. Suchywilk, lecz widzi mi się, że dwóm leczyć dać chorego, gdy się z sobą nie godzą — nie należało. Mistrza Henryka znam z nauki głębokiej, Macieja z serca dobrego, a żywego temperamentu... Czemuż Henryka nie słuchano??.
Kochan nie odpowiedział...
W tej chwili na ławie siedzący zadumany panicz młody wstał, przystąpił do Suchywilka, w ręce go pocałował, i rzekł głosem cichym. —
— Ojcze... nie zapomnijcie o nas...
Był to Jan Boguta, Rokiczany syn, z twarzy do króla podobny, a po trosze i z temperamentu... Majętności macierzyńskiej wiele już był utracił, król niezbyt go lubił i świadczył mało. —
Ks. Suchywilk dość zimno mu odparł.
— Król, mam nadzieję, tak źle nie jest, aby wszelka nadzieja odjętą została...

  1. Przypis własny Wikiźródeł Błąd w druku; powinno być – mogło.