Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 111.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

starego ślepca, który tyle w żywocie swoim nabroił.
Lekarze zwołani najmniejszej już nie czynili nadziei. Gorączka, nie rzucając na chwilę chorej, rosła i wzmagała się. Nie poznawała ludzi, mówiła, płakała, krzyczała, zrywając się i żaląc, a wspomnienia przeszłości i teraźniejszość tak się mieszały w jej głowie, iż mąż umarły, narzeczony, dziecię, historja Amadejówny, obrazy męczeństwa groźnego plątały się w niedokończonych wykrzykach, które służbę żeńską, zgromadzoną przy łożu, niemal też o szaleństwo przyprawiały.
Po takich wybuchach następowało osłabienie, zaniemienie, i życie uchodzić się zdawało, by natychmiast znów powrócić odgłosem boleści.
Wypadek ten, nawet na dworze tak karnym i do ładu wdrożonym, jakim był króla Jana, wywołał nieład i zamięszanie. Ślepy król na przemiany burzył się gniewem, i niemy, sparty na rękach, pogrążał się w myślach dręczących. Sumienie wyrzucało mu, iż uporem swym sprowadził chorobę, miał być może przyczyną śmierci córki.
Przy Kaźmirzu jeden teraz margrabia Karol pozostał na straży. Starał się go pocieszać.
Choroba przesilić się mogła.
Modlitwy duchowieństwa, śluby, procesje, re-