Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król chłopów tom I 186.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozśmiał się król smutnie.
— Rozumnieś to rzekł — szepnął doń.
— Jam tylko powtórzył, co się po świecie słyszało — odparł kmieć.
— Rad i ja z tej mądrości będę korzystał — dodał Kaźmirz.
Po chwilce, obejrzawszy się do koła, począł król, ręką się opierając na stole.
— A wiesz ty stary, co cię czeka? Wiaduch głową pokręcał.
— Otom ja przybył od ciebie posługi żądać...
Kmieć się pokłonił.
— Rozkazujcie — miłościwy panie.
— No, i nie małej — dodał król, ale mi ona potrzebna...
Pomilczawszy chwilę małą, Kaźmirz się odezwał.
— Słyszeliście może, iż do Wiślicy zwołałem ziemian na czwartą postu niedzielę. Będą im tam nowe prawo czytali, a prawo to nie dla jednych ziemian jest, ani dla duchownych, ale dla wszystkiego ludu i kmieci też...
Wiaduch się uśmiechnął niedowierzająco.
— Miłościwy panie — rzekł, ja na to codzień patrzę, gdy obrok koniom zasypuję, a z jednego żłobu wszystkie mają jeść. Żeby człek nie pilnował, starsze i silniejsze wszystkoby zjadły. Tak to i z tym żłobem pono będzie, do którego się nam docisnąć nie dadzą.