Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dość miał energii, ulegał mu, bo się go po troszę obawiał nawet.
Jedno spojrzenie na Stanisława nauczyło przybyłego, że powinien go był rozerwać czemś się starać. Król był zmęczony, smutny, roznerwowany,
— Stawię się na rozkazy — rzekł po żołniersku salutując żartobliwie, starosta.
— Siadaj, mój drogi, siadaj — odparł król. Nudno mi było, ty mię może rozerwiesz, a przynajmniej nie dozwolisz, aby mną czarne myśli owładły.
Starosta siadł wygodnie na kanapce, nogę na nogę założył, rękę jednę do góry podniósł nad głowę i w takiej postawie słuchał zamyślony.
— Nie uwierzysz, jak ja jestem nieszczęśliwy — dokończył król i westchnął.
— Ale wierzę, wierzę, bo W. kr. Mość wieczerzy nie jesz i wina nie pijesz, et sans soupers il n’y a pas de bonheur sur la terre — rzekł starosta — to dowiedziona rzecz.
— Bałamut z ciebie — ciągnął Stanisław August — bałamut! Ty nie zestarzejesz nigdy.
— Niech mnie Bóg od tego strzeże! — przerwał starosta.
— Zazdroszczę ci, naprawdę ci zazdroszczę — mówił król dalej. Nie wiesz, co to jest być królem, a jeszcze w takim jak nasz kraju. Gdybyż choć na chwilę można o tych złotych kajdanach zapomnieć