Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 050.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pleść płoty, a lepić, a ciosać, stanęły izby najpiękniejsze na okolicę w bardzo prędkim czasie. Wzięli się potem do pola. Na jarmarku na Preczystą, kupił od razu Sydor sześć wołów młodych, siwych, jak jeden, pług, brony, radła, ale, jak się okazało, sam z pługiem chodzić nie umiał. Pierwszych dni, gdy Krywonogi z pługiem wyjechał, poszedł za nim i chodził cały dzień podglądając, jak pług prowadzić i unosić i kierować było potrzeba, jak głęboko zapuszczać i jak skiby składać. Drugiego dnia próbował sam — pług złamał, bo się z nim obejść nie umiał, a ziemia zaschła była i dawno nieruszana. Skiby jak skały się odwalały. Więc do kowala poszli i do cieśli. Trzeciego dnia już orał, a w tydzień mu się dziwowali i Krywonogi już tylko poganiał. Pole niemal na nowinę wyglądało, tak było zapuszczone; przez bodiaki jak przez las ledwie się było można przecisnąć.
Pierwszego roku Sydor pracował jak wół, nie dosypiając, nie dojadając i Krywonogę tak zamęczył, że się w końcu położył i musiał kilka tygodni wydychiwać, choć mu wstyd było. Okazało się, że nie chcąc się dać wyprzedzić, parobek się ochwycił.
W rok chutoru poznać nie było można, tak wyglądał pięknie i schludnie; pociecha była zajść, ale mało tam komu drzwi stały otworem. Gości Sydor nie lubił, sam też u nikogo nie bywał.