Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 079.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

biegłszy do króla, rozplątała ją na stole, patrząc nań, jakby go zdumieć chciała.
Chusta pełną była jakichś klejnotów, razem zsypanych, jak garniec grochu. Sznury korali, bursztynu, krzyżyki, medale złote, pierścienie staroświeckie, naszyjniki bogate, kólce z kamieniami, wszystkiego tam było pełno.
W istocie zdziwiony król spojrzał i zawstydził się swego ubogiego sznurka korali, twarz mu pokraśniała. Niejedna z bogatych pań jego dworu nie miała tyle ni tak drogich rzeczy.
Zkąd się to mogło wziąć w tej chacie kozaczej na chutorze?
Król patrzał długo i milczał. Sposępniał nawet. Mimowolnie przyszło mu na myśl, że taki zamożny, choć prosty Kozak, niełatwoby był wszelkiej pokusie przystępny.
Machinalnie wśród tego mnóstwa błyskotek, król spostrzegłszy pierścień staroświecki z krwawnikiem, ujął go i do światła obróciwszy, zobaczył na nim herb Dębno.
Sydorowa w czasie tej sceny pobladła była i niespokojna zbliżyła się do stołu. Gdy król pierścień wrzucił nazad w chustkę, pospieszyła ją coprędzej związać, gniewnie prawie rzuciwszy okiem na córkę i corychlej chustkę do bodni nazad odniosła.