Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 087.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

be ma wątpliwości co do znaczenia listu. Niektóre wyrazy, przez marszałkowę rzucone na papier bez ceremonii ortograficznych, w ogromnym Trotzu się nie znalazły.
Rzesiński gorączki dostał. Myślał całą noc.
— Ale czego tu sobie głowę łamać — rzekł nadedniem, po co? Korona z głowy nie spadnie, choćby mię w tym zamęcie kaniowskim nieszczególnie przyjęto. Jako szambelan do króla się docisnę, marszałkowa dla sumy świętojańskiej widzieć się ze mną musi, tam się wszystko wyjaśni i rozwiąże. Przez posły wilk nie tyje.
Dictum, factum! — Nazajutrz musztardowy koczyk sposobiono do drogi, najlepsze konie i liberyę nową. Dla prozopopei na wózku węgierskim jechało pacholę, vulgo zwane kuchcikiem. Na koźle kocza Jerzy, lokaj, który tę jedną miał wadę, że pił dużo i napiwszy się, spał jak kamień, jechał w liberyi i płaszczu paradnym. W trzosie szambelan na nieprzewidziane wydatki wiózł naprzód trzysta czerwonych złotych, potem dołożył dwieście, a naostatku zmienił go na szkatułkę, którę w nogach w powozie postawiono, i zabrał w niej tysiąc.
Mówiono mu coś o staroście Piasoczyńskim, że i przez niego się takie interesa robiły; więc gdyby zawiodła marszałkowa...
Rzesiński chrząkaniem kończył.