Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 202.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Sydorowa lękając się męża i napaści jego, sposobiła się zdać chutor na najmitkę i parobków, porzucić gospodarstwo, zabrać pieniądze gotowe i klejnoty, i z córką razem uchodzić.
Wszystko tedy ułożonem już było, a po nocach obie kobiety zaszywały węzełki, gromadziły co miały kosztowniejszego i po cichu przygotowywały się do ucieczki.
Grzybowska czynnie bardzo zajmowała się planem podróży, weselem i przyszłością Natałki. Sydorowa ani na krok nie miała odstąpić córki, dopókiby ją do Warszawy albo Kozienic nie odwiozła.
Rzesiński najuroczyściej miał przyrzeczony order św. Stanisława i pierwszą kasztelanię mniejszą, jakaby wakowała. Stręczono mu nawet jedną, którą mógł za pozwoleniem N. Pana nabyć bardzo tanio, gdyż posiadacz zgadzał się reces uczynić za parę tysięcy.
Jednego dnia, gdy się już z Kaniowa wybierał dwór i król, po owej chwili na Dnieprze spędzonej, naprzeciw miasteczka, na statku, który wiózł cesarzowę, zaszedł wóz przed chatę Sydora, na który spiesznie pakować zaczęto dawno już przygotowane rzeczy. Najmitka, parobcy patrzali na to zdumieni i przestraszeni. Bondarowa zwołała ich do chaty.
— Mnie jechać trzeba z córką na odpust do Poczajowa — odezwała się — nic nie pomoże, bom