Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Król i Bondarywna 203.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

się dawno ofiarowała. Droga długa; pomodlić się trzeba za grzechy i świętą stopkę ucałować. Nie ma komu chaty zostawić póki Sydor powróci, więc pamiętajcie, żeby szło wszystko w porządku. Spiżarnia pełna, nic nie braknie.
Obróciła się do starszego.
— Nikita, w twoich rękach moc i władza.
Parobek się nizko pokłonił.
— Jeżeli w ładzie wszystko będzie, i nagrody nie zabraknie, a uchowaj Boże szkody i przeniewierstwa! Sydor nie daruje...
Parobcy i najmitka pocałowali ją w rękę; kobiety zakrywszy się chustkami, na wóz siadły i konie ruszyły.
Pusto i smutno stało się na chutorze, jakby ludzie wymarli. Najmitka chodząc po chacie, cały dzień płakała, parobcy do roboty nie poszli i do wieczora pod szopą odpoczywali.
O zmroku posłała najmitka po wódkę do karczmy, bo i sama tęsknoty wytrzymać nie mogła i żal jej było parobków, z których jeden zwłaszcza miał u niej łaskę.
Zgotowano jajecznicę ze słoniną... poczęły się gody w chacie.
Wieczór był późny już, gdy w sieni zastukało, otwarły się drzwi i na progu pokazała olbrzymia postać Sydora.