Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 024.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

mawiają o zdradę, Strzegoń aby być miał nasadzony na mnie, temu nie mogę dać wiary! nie — krzyknął — ślijcie po niego, panie wojewodo...
Biskup, sędziwy człek, widząc, że się tak gorączkowo brano do sprawy, począł wołać, jak jego wiekowi przystało.
— Nie kwapcie się! — na Boga! z rozmysłem! powoli!
Przestroga ta próżną była, Bolko gdy raz za zwierzem się zapędził lub wziął co do serca, żadna go siła powstrzymać nie mogła.
— Ślijcie po Strzegonia! zawołał błagająco — dlaczego z tém zwłóczyć mamy?
Posłano jednego z czeladzi.
Magnus tymczasem, strwożony także, natychmiast ludzi zaufanych pchnął, aby około bram wzmocniono straże, oddziału żadnego wojska nie wpuszczano, choćby się jako królewskie oznajmywało, a dniem i nocą czuwano pilno.
Rozkazy te rzuciły postrach na gród cały, choć nie wiedziano, jaka ich była przyczyna.
Wkrótce inni posłańce wyprawieni zostali do władyków i ziemian, aby pospiesznie na gród przybywali. W jednéj godzinie, spokojne przedtém miasto poruszyło się trwogą, któréj pobudki wymyślano najdziwaczniejsze, prawdziwéj nie mogąc odgadnąć. — Mówiono o napadzie Czechów, o zdradzie jakiejś — o niemieckim najeździe.
Po zamku biegali ludzie, dosiadano koni, pę-