Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 029.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

steś między nami. Sieciecha nie chcemy, ani jego panowania.
Pójdziemy z tobą, staniemy przy tobie!
Bolko widząc, że nie sam jest i mnogich ma przyjaciół, odzyskał całą swą odwagę i rycerskiego ducha.
Zaczęto się gwarno i głośno naradzać wykrzykując, otoczyli go ziemianie prosząc, aby był dobréj myśli i na nich polegał...
Magnus opowiedział, że wysłano do Zbigniewa o posiłki, na które czekać było potrzeba, a gdyby nadeszły, wprost przeciw wojewodzie iść...
Wszyscy się godzili na to, że dłużéj znosić panowania zdrajcy nad sobą, Bolko nie mógł, choćby on króla słabego miał za sobą.
Tak dzień zszedł na gwarnych naradach i oświadczeniach miłości dla młodego pana.
Tymczasem zamek zaczęto przysposabiać do obrony, gdyż nikt zaręczyć nie mógł, że Sieciechowe pułki oblegać go nie zechcą.
Namiestnik kazał coprędzéj ściągać żywność i ludzi. Znaczniejsza część ziemian, którzy z pocztami przybyli, pozostała na zamku do domów nie powracając.
Na nich można było polegać.
Oczekiwano na Zbigniewa, gdy zamiast niego, w kilka dni popłoch się stał, oznajmiono o przybyciu Wojsława, ochmistrza królewicza, który z oddziałem swoim u bram się stawił.