Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 031.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie zdrajca! o żadnéj zdradzie nie wiem! królewicz jest moim wychowańcem, tam miłym mi jak i wam! czyście poszaleli?
— Nie, owszem rozumuśmy nabyli — odparł Magnus. — Ruszajcie do swéj krwi, do swoich, my was tu mieć nie chcemy.
Wojsław słuchał, a jako człek powolny, choć się tam w nim niewiadomo co działo, stał na pozór zimny, hamując się. Po chwili znowu głowę podniósł.
— Klnę się wam, że zdrady w sercu nie mam — rzekł — o niczém nie wiem. Sieciecha dawno nie widziałem. Chcecie li — niewinność moją, jak obyczaj chce, ze sześcią świadkami uroczyście poprzysięgnę w kościele! zdrajcą nikomu nie byłem, a zadanego mi nie daruję!
Magnus głową potrząsał.
— Kum wasz, krew wasza Sieciech, przysięgał królowi wiarę i rodowi jego, a przecie na dziecko pańskie godzi, czego mamy dowody. Przysiężecie i wy i sześciu waszych, aby tylko na zamek wnijść i ludzi nam przekupywać a warcholić. Nie będzie z tego nic, ani was, ni waszéj przysięgi nie chcę. Jedźcie z Bogiem.
Na wały około wrót, dowiedziawszy się o Wojsławie, nagromadziło się ludu mnóstwo, poczęli tedy wołać z tłumu — precz! precz! od bram zdala... Ze zdrajcami precz!