Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 036.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Niech ginie Bolko, wam przyjdzie całe królestwo! — niech ginie zuchwały dzieciak! — niech ginie!
Powtarzała nogą bijąc i rękami.
Zbigniew siedział pogrążony, jakby nie słyszał i nie słuchał.
Wkońcu go to coraz głośniejsze szczebiotanie zniecierpliwiło, odwrócił się zmarszczony i rzekł ostro:
— E! ty sroko niemiecka! — a do kądzieli i do krosien! — Co ci do tego co ja mam poczynać!
Niemka oburzyła się, jak ukropem oblana skoczyła, oczy się jéj rozszérzyły, udała śmiech, chcąc nim pokryć złość.
— Cóż? źle radzę! — krzyknęła, czy mi już mówić nie wolno?
W tém stojący na czatach Marko się przybliżył.
— Wasza miłość pewnie, sami wiecie najlepiéj co czynić, nikt tu z nas rozumu takiego nie ma, aby śmiał radzić — Toć to zresztą rzecz jak na dłoni jasna, że tego ratować co jutro wygnać może — byłoby szaleństwem. Bolkowi się panowania chciało nad miarę, niechaj ginie... Waszéj miłości dostanie się całe królestwo...
Zbigniew był pogrążony, namowy te i kuszenia, obiły się o niego nie poruszając wcale. Obrócił się do Sobiejuchy: