Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 080.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zna wyprawić błagając, aby stary Pasterz na pomoc przybywał.
Magnus, choć niechętnie przyrzekał ze swéj strony, iż boju nie rozpocznie i starcia unikać każe, byle go nie napastowano. Warował tylko, iż posiłków żadnych na zamek nie wpuści.
Ojciec Lambert, który biskupowi towarzyszył, słuchał rozmów, ale się wcale do nich nie mięszał. Trwały one do wieczora, poczém O. Filip przeprowadzany uroczyście do swéj łodzi, pobłogosławiwszy starszyznę i królewiczów, nazad do Płocka powrócił.
W Bolka wstąpiła nadzieja, iż do zgody przyjść może, Zbigniew nie był od tego także, bo wojna mu nie smakowała, stał jednak uparcie z najzagorzalszemi domagając się Sieciechowéj zguby.
Magnus nic nie mówiąc, na następny dzień poniżéj zamku przeprawę gotował tajemną, aby posiłkom przeciąć drogi.