Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 097.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dział arcybiskup. Z jego ręki czuwał tu posłuszny O. Lambert, grożąc interdyktem i klątwą.
Z zamku widać było machiny oblężnicze, które w obozie Magnus kazał przygotowywać, ściągające się oddziały, zbijane promy i łodzie, które lada chwilę przeprawę przez rzekę zapowiadały.
Wojewoda myśleć już musiał tylko jak wczas uchodzić, aby nie być pochwyconym. Co chwila donoszono mu iż z pułków jego gromadami ludzie przechodzili do obozu za Wisłę, inni zagrożeni przez duchownych po lasach się rozpraszali.
Na pozostałych téż coraz mniéj rachować było można, tak wpływ księży onieśmielał ich i ochotę do walki odbierał.
Rosła trwoga na zamku, któréj nikt oprzéć się nie mógł.
Ostatnie króla wysiłki wstawiania się za Sieciechem, którego chciał przy sobie, bodaj bez władzy żadnéj zatrzymać, nie powiodły się. Odpowiadano od arcybiskupa, że w takim razie za życie wojewody ręczyć nikt nie mógł, tak nań nieprzyjaciele byli zażarci.
Przez cały ten dzień naprzemiany rozpacz, narzekania, nadzieje pozyskania sobie duchownych darami i obietnicami nadań nowych, ofiarami które odrzucano: zwątpienie wreszcie i trwoga panowały na dworze. Po kilkakroć uproszony O. Lambert od króla i wojewody chodził i wracał do