Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom III 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

częto opinać zbroję, całe ciało osłaniać mającą, aż do rękawic i nagolenników.
Na nią Strzegoń narzucił mu płaszcz na ramiona rycerski, szczęściem z lekkiéj tkaniny, gdyż skwar sierpniowy, na potłuczonem świeżo ciele, sińcami po boju okrytém, ledwie ciężar ten cały dawał udźwignąć.
Tak samo przyodziani zostali towarzysze Bolkowi wszyscy, dla których on gzła, zbroje i miecze jednakie zawczasu przysposobił.
Przybrani wszyscy młodzi, pacholęta jeszcze uroczyście szli do kościoła, gdyż król chciał aby pasowanie, ani w izbie, ani w podwórcu, ale w katedrze się odbyło.
Na wielkim ołtarzu złożone były miecze z pasami, które sędziwy arcybiskup pobłogosławił.
Gdy orszak królewiczowski ruszył ze dworca, podwórza, wały, okna, pełne były ciekawego ludu, okrzykującego młodego pana i klaskającego w dłonie radośnie.
W uroczystym pochodzie szli wszyscy do tumu, starszyzna, kumy za niemi.
Króla już tu wprzódy zaniesiono i posadzono na węzgłowiu pod baldachymem. Duchowieństwo licznie zgromadzone chór, ławy i prezbyterjum zapełniało. Lud tłoczył się do kościoła.
Szedł naprzód królewicz przed ołtarz wielki, a tu, odprawiwszy modlitwę krótką, do ojca, przed którym składać miał przysięgę.