Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 040.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

świecącą srebrnemi gwoździami i łańcuch na szyi z wizerunkiem króla taki sam, jaki jeden tylko Bolko, syn królewski nosił.
W pięknéj, męzkiéj jego twarzy widać było zarazem rycerza, silnéj woli dostojnika i zalotnego człeka, który sobie serca chciał jednać. Gdy nań nikt nie patrzał, przybierała ona wyraz przebiegłości i szyderstwa. Śmiechem rad pokrywał mądrość swą, z którą się nie zdradzał, chętniéj udając nie wiele o co dbającego człowieka.
Na zamku gotowe już czekały stoły, służba z pochodniami dokoła. Dla króla i królowéj osobne siedzenia szkarłatem obite na podwyższeniu stały. Bolko ze swemi u wielkiego stołu miał zasiadać, duchowieństwo starsze przy królu i królowéj, jako im równe, miejsca zabrało: młodszy kler przodował u drugich stołów. Zwyczaj to był od Mieszka jeszcze zaprowadzony, że z książęty ich równano.
Przytomność króla i biskupów, nie bardzo się głośno dała biesiadującym weselić, skromnie i zcicha rozmawiano. Uczta téż, z powodu obchodzonéj wigilii, postna, wkrótce się zakończyła.
Wnet i znużeni drogą rozchodzić się poczęli każdy do izby sobie wyznaczonéj, a Bolko z towarzyszami w podworce i na zamczysko, dokąd piękna, spokojna noc wiosenna wyzywała.
Sieciech, który królowi służył razem z podkomorzemi i podczaszym, oko miał na wsze stro-