Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

la uspokajać potrzeba a nie poruszać — chory jest, znękany.
— Najlepiéj go uspokoi, gdy sumieniowi uczyni zadość — odparł arcybiskup.
Sieciech potrząsł głową.
— Pokoju mieć nie będziemy — rzekł, — zawre wszystko i zamąci się, Ojcze, zlitujcie się.
— Mylisz się, dziecko moje — przerwał O. Marcin — ukoi się wszystko gdy sprawiedliwości zadość się uczyni.
— Ojcze! nie czyńcie tego! — nie czyńcie! — odezwał się gorąco Sieciech, schylając się do ręki jego.
Arcybiskup zlekka rękę usunął.
— Uczynię co mi mój obowiązek kapłański nakazuje, co każe sumienie, — rzekł spokojnie, niech będzie co chce, a niech się stanie sprawiedliwość!
To mówiąc powstał starzec podrażniony mocno, skinąwszy na stojącego w dali kapelana i niezwróciwszy się już ku Sieciechowi, który stał blady i gniewny, hamując się tylko poszanowaniem dla duchownego należném — wyszedł z izby.
Wojewoda postawszy chwilę, zawrócił się, niepewien zrazu dokąd ma iść. Podszedł ku sypialni króla, ale tam O. Lambert głośno pacierze odmawiał, czasu których wchodzić nie było można.