Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 052.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cze o Santoku. Od wczoraj najwięcéj o nim mówiono.
Cud oswobodzenia zamku od napaści Pomorskiéj przypisywano S. Wojciechowi, który nim dawał znak, iż to co uczyniono dla kościoła jego i zwłok, miłem mu było. Opowiadano o zjawionym nocą rycerzu, który Pomorzan już wdzierających się na zamek, odegnał precz mieczem ognistym i męztwem natchnął załogę.
Był to więc dzień powszechnego wesela, a jednak twarz ku któréj oczy króla i królowéj najczęściéj się zwracały, Sieciechowa twarz groźną była dnia tego i chmurną. Niepokój błyskał w źrenicach. Nikt sobie tego wytłumaczyć nie umiał.
Król téż trwożyć się tém poczynał
Sieciech nie zwykł był łacno okazywać frasunku, nie stało się nic złego, coby jawném było, wojewoda milczący, chmurny, bezmówny musiał mieć jaką zgryzotę tajemną.
Napróżno król podnosił ku niemu oczy, wyzywające myśl lepszą, próżno królowa powoływała go ku sobie i poufale mu coś szeptała, inni téż otaczali poszanowaniem tém głębszem, że się doń trwoga mięszała, wojewoda pozostał jakim był, posępny wyraz twarzy wzmagał się jeszcze. Niekiedy z ukosa badający wzrok posyłał ku arcybiskupowi i odwracał go szybko.
O. Marcin promienił dnia tego, widać było jak