Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 063.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ku oswobodzonemu więźniowi; litość miał nim się okazał, widok nędzy jego poruszył, jednak nie przystały doń serca.
Strasznym bo był ów wychowanek saskiego klasztoru, nagle przerosły na rycerza i powrócony do praw królewskiego dziécięcia. Nic nie pociągało ku niemu; wzrok dziki, uśmiech fałszywy, ruchy niezręczne, postać niezgrabna odrażała; siła tylko, którą zdawały się zwiastować rozrosłe barki, kazała się po nim spodziewać dzielnego rycerza.
Ze wstrętem patrząc na biedną odzież syna, król natychmiast przykazał Ochmistrzowi dworu, aby mu dostarczono wszystko co dziecku pańskiemu potrzebném być mogło, a że pora spóźnioną była, poczęli wszyscy rozchodzić się na spoczynek.
Król skinął na komorników swych, idąc prawie ze strachem, bo pewien był że w komnacie swéj znajdzie Sieciecha ze srogiemi wymówkami. Wojewoda krakowski tak był gniewnym iż się nawet nie pokazał dnia tego królowi. Zapytał o niego bojaźliwie Władysław, powiedziano mu, że zawczasu odszedł do dworca swojego.
Osobne izby i budowle naznaczone były na zamku dla wielkiego wojewody, jak zwano Sieciecha, a raczéj dla drugiego króla. Liczny jego dwór zajmował całe domostwo przypierające do królewskiego, a przepychem nie ustępował, może