Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 150.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

przywiezie Sieciechowi wiadomość o zmowie duchowieństwa i ziemian przeciw niemu.
Wojewoda widząc wbiegającego do izby, w któréj siedział jeszcze na naradzie ze starostą i wojskową starszyzną Strzepę kurzem okrytego, w hełmie, z twarzą przelękłą i oczyma zaognionemi, zmierzył go wzrokiem niemal szyderskim.
— Za pilną sprawą jadę, goniąc za miłością waszą — wykrzyknął przybyły, hełm zdejmując i z potu ocierając skronie — za sprawą pilną bardzo.
— Bóg zapłać — odpowiedział z półuśmiechem wojewoda. — Siadaj na ławie, spocznij, tchu nabierz. Za dobrą wolę waszą wdzięczen jestem, choć nie wiem, z czém przybywacie. Bodaj jednak, czy wielka i pilna nowina, która was tu pędziła, wprzód niż wy, nie dobiegła do mnie.
Zdziwił się i zmięszał smutnie Strzepa.
— Wiedzieliżbyście już o wiecu? miłościwy panie? — zawołał — a możeż to być?
Wojewoda dał mu znak głową potwierdzający.
— Wiem o nim, ani się frasuję zbytnio — rzekł. — Pracują nieprzyjaciele moi i ja nie spię. Niech wiecują, radzą, niechaj dzielą jako chcą, nic to nie pomoże. Silniejsi przez to nademnie nie będą. Wiec jest sprawą arcybiskupa Marcina,