Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom II 199.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

jadąc wystąpić trzeba było przystojnie, więc łańcuch by się zdał na szyję. Strzegoń miał wprawdzie stary lecz niepoczesny.
Poszedł pośrednik do wojewody i wprędce powrócił niosąc łańcuch ciężki i piękny, a prócz tego kubek misternéj roboty.
Staremu, gdy chował te dary, aż się oczy zaśmiały.
— To wam pan wojewoda przysyła, — rzekł Strzepa, — bez liku — a jutro z podarków dla wszystkich przeznaczonych swoją część odbierzecie. Od was najwięcéj zawisło. Trzeba żeby królewicz wam zaufał. Za serce go weźmiecie o bitwach mu opowiadając. Okażecie mu miłość, to ją wam odda w trójnasób, bo taki on jest.
Strzegoń słuchał uważnie, ale mówił niewiele; zdało się więc nauczycielowi, że mu w pamięć wrazić potrzeba to, czego po nim wymagano. Poprowadził go z sobą na wały, a że noc piękna była, księżyc przyświecał, skwar ustał, przechadzali się jeszcze.
— Jako wasz druh, ostrzedz was muszę, — mówił Strzepa — czego należy unikać, a co robić. Zbytnio się z miłością dla pana wojewody nie chwalcie, ani okazujcie że mu we wszystkiém jesteście podlegli, to by od was ich odstręczyło. Lepiéj choćbyście czasem i plunęli na nas, mruknęli a stęknęli.
Za to was kochać będą, królewicz go nie lu-