Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i w tłum poszedł do mis i dzbanów, między któremi był jak w domu.
Powieści wnet weselnych przerozmaitych opowiadać jął mnóstwo.
Trudno go było zrozumieć zawsze zkąd ród wiódł, bo niemal wszystkie ziemie znał swoje i obce, a zdało mu się wszędzie równo, byle dostatnio było, wesoły człek wnet sobie druhów jednać począł.
W kilka godzin po jego przybyciu, młodzież która całym pocztem wyruszyła naprzeciw Bolka, wprowadziła go z okrzykami ogromnemi wraz z gospodarzem, który téż przeciw pana wyszedł z chlebem i solą.
Bolko przybywał wesół, rad, śmiejący się, i jakby dla gospodarza wystąpić pragnął, najśliczniejszą i najdzielniejszą młodzież sobie przybrał do boku, któréj urodą i siłą nikt się zrównać nie mógł. Chłop w chłopa jak dębczaki wyrosłe bujno, twarze rumiane, oczy wesołe, płeć zdrowa, ogorzała, barki silne, budowa giętka, jechali na koniach niewielkich ale tak zbudowanych jak oni, z nozdrzami rozdartemi, z grzywy długiemi posplatanemi, na każdym koniu okrycie szyte, na każdym wojaku zbroja świecąca jak srebro, u boków miecze ciężkie, przez plecy łuki, u nóg oszczepy spuszczone, na szyjach łańcuchy, na barkach płaszcze. Było takich z pół seciny, nie licząc