Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 045.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nalegał szczególniéj, iż na uroczyskach, które Wilczemi bagnami zwano, o osobliwych stworzeniach słyszał, które między tury a żubrami środek trzymały, a jakich nigdzie indziéj nie znajdowano.
Zajął się tém mocno królewicz. Gospodarz nie zaprzeczał, że coś słyszał o tém, ale zwierza podobnego nie spotkał nigdy ani on ani żaden z jego ludzi, a na Wilczych Bagnach, ku granicy już leżących, gorszy czasem zwierz zabiegał od tura, bo i Pomorców tam zbłąkanych widywano.
Marko zaklął się, że nigdy o niczém podobném nie słyszał.
— A! no! — rozśmiał się królewicz — toby to dopiero łowy były nad wszelką zwierzynę!
Śmieli się i drudzy, gospodarz raz jeszcze powtórzył, że jego bartnicy nieraz tam płoszyli małe kupki pogan, które za zwierzem, czy za innym łupem się zapędzały.
Bolesław niezmiernie tém poruszony, goręcéj jeszcze i łakomiéj na Wilcze Bagna chciał się na łowy wybierać.
— Gospodarzu — zawołał — jutro, niedaléj jak jutro, spraw nam łowy na Bagnach...
— Miłościwy panie! wola wasza — rzekł Niemir, ludzi wziąć trzeba podostatkiem.
— Cała moja drużyna pójdzie ze mną — odparł królewicz.
Drudzy się téż napraszać zaczęli, ale Bole-