Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 066.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Za stołami na poczestném miejscu, Baldwin biskup krakowski, Światopełk kijowski z kilką książęty, Czechów dosyć było, wojewodów i starszych ziemian.
Już z tego powrotu i z odzieży domyśleć się było można, jaki los posłów spotkał. Wypadł Bolko przeciw Pietraszkowi.
— Bóg z tobą — rzekł — coć się stało?
— Gromadąśmy pojechali — odparł poseł — a oto sam ledwie się wyrwawszy od więzów powracam. Tam już wszystko przeciw nam gore jawnie, grody się sposobią, wojsko ściąga wielkie, Zbigniew nie tai się, że wojnę wypowiada i zuchwale się odgraża. Wojsława i wszystkich naszych kazano do ciemnicy wsadzić, jam ledwie konia dopadłszy, ujść zdołał.
Bolko nie chciał wierzyć uszom, tak przykrą mu była zdrada braterska, lecz wolał już to wystąpienie odkryte, niż knowania pokątne. Gdy się namyślił nieco, twarz mu się rozpogodziła.
— Niechże tak będzie jako jest — rzekł. — Tak lepiéj — Węgrowie mi w pomoc przybędą przeciwko Czechom, a my sami na Zbigniewa, Pomorców i Prusaków starczemy, da Bóg. — Nie wróci już pan brat na grody swoje, skoro podniósł się na mnie. Sam wyrok na siebie pisze.
Oczy mu zapłonęły gniewem.
Stary kniaź kijowski widząc go tak rozsrożonym, wstał, zbliżył się doń, ręce mu położył na