Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Światopełk towarzyszący zięciowi radował się powodzeniu, lecz widząc zapalczywość Bolka rosnącą, lękał aby jéj cugli nie puścił i nie stał się zbyt okrutnym przeciw bratu. Baldwin biskup krakowski przewidując, że książe unieść się może zbytnio i narazić arcybiskupowi Marcinowi, który Zbigniewowi sprzyjał, pospieszył do obozu i nieodstępował Bolesława, wiedząc, że pośrednictwo jego będzie potrzebném.
Stało się to i z naprawy starego arcybiskupa i z troskliwości duchowieństwa o własne dobro swoje. Nie na rękę mu było wzmaganie się w siłę jednego z książąt, od Szczodrego czasów bowiem podział władzy bezpieczniejszém osądzono, Zbigniewa ocalić pragnęli biskupi, aby Bolko nie urósł zbytnio.
Baldwin krakowski stać miał na straży.
Słowo biskupie naówczas silniejszem było nad wszystko, a Bolko pobożny i posłuszny ani mógł ni chciał woli ojców duchownych się opiérać.
Gdy Bolesław doszedł do Gniezna, nie było już w niém ani arcybiskupa Marcina, ani Zbigniewa. Załoga jednak dosyć silna zamknąwszy się w okopach, zabierała się ku obronie. Wojskiem zamkniętém na grodzie dowodził Benno, niewiedzący o losie pana i chcący okazać, że w wojennéj sztuce jest biegłym. Okopy mocne, tyny na nowo poprawione, samo położenie miejsca warowne, dawało nadzieję, że obronić się