Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 073.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Stary kniaź Światopełk zbliżył się za niemi i całując Bolesława — dodał.
— Dobrym bądź, a Bóg da ci zwycięztwo.
Bolesław słuchał i patrzał, nie mówiąc nic, czekał aby wyjaśniono mu czego po nim żądano. Duchowni zdali się też oczekiwać, ażeby przemówiło serce i objawiło się usposobienie. Oczyma tylko prosili go za winowajcą.
Staruszek O. Marcin, trzymał rękę pana i uśmiechnął się do niego.
— Błogosławieństwo Boże z tobą synu mój — mówił cicho — Bóg Abrahamów i Jakubów szczęści orężowi twemu, łaskawym bądź a lituj się.
Wojewodowie stojący nieco zdala, marszczyli się widząc już co zamierzano wymódz na panu łatwo wrażeniu ulegającym. Oni przeciwni byli miłosierdziu, którego skutki, znając Zbigniewa, przewidywali. Walka dziś skończona, wznowić się musiała.
Bolesław milczał jeszcze, gdy Baldwin się odezwał.
— Za bratem twym panie prosić cię przychodziemy. Zwyciężyliście go, zajęliście ziemie, nie gnębcie go i nie karzcie, dajcie mu w spokoju oddychać powietrzem domowém.
Skarbimierz odezwał się z boku.
— Ojcze przewielebny, miłosierdzie dobrém jest, ale i nad nami je mieć chciejcie, nad pa-