Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 085.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rozpaczliwie chciał bronić a nie zdołał. Ten to jest, który tu Pomorców prowadził.
— Przemko? czy zdrajca Gniewomir, któremum był ojcem chrzestnym? — spytał żywo Bolko — który z nich?
— Gorzéj niż jeden z tych dwu — odezwał się Żelisław. — Boża prawica dała nam go w ręce, a dziś i O. Marcin nie będzie za nim śmiał rzec słowa!
Rzucił się król.
— Co mi prawisz zagadki!
— Zbigniewa, nie kogo innego na czele Pomorców uciekającego wzięto do niewoli.
Król osłupiał, opadły mu ręce, wszyscy z podziwienia krzyknęli.
— Możeż to być? — odezwał się Bolesław — niedawno mi uroczyście przysięgał!
— A dziś go ujęto jako zdrajcę! godzącego na nas i na życie wasze — rzekł Żelisław. — Mamy go w ręku, szkoda że żywym.
Bolkowi jakby łza zakręciła się w oku, szlachetne serce czuło litość nad tak nizko upadłym człowiekiem.
Obstąpili króla dowódzcy.
— Życie niech da! dosyć tego! — począł Żelisław.
— Miłościwy panie — dodał Skarbimierz — jeżeli mu i teraz przebaczycie a puścicie go wolno, rzeczemy wszyscy, że nie ma u króla spra-