Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 098.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie chcę, Kaimem być nie mogę. Co czynić? co czynić mam?
— Co każe sumienie — odparł O. Septym. — Rozum ludzki głupi jest a sumienie rozumne. Czyń co ci Bóg natchnie. Surowym każe ci być dla winnych, ale przebaczenie obłąkanym zaleca.
Do łaski go przywracać, ziemie mu nadawać byłoby niebezpieczeństwem, ale życie ocalić godzi się. Cóż on sam, bezbronny, wygnany uczynić ci może?
— Spiskować będzie z nieprzyjacioły — rzekł król.
— A bez niego będąż oni przyjaciołmi twemi panie? Przyniesież on im siłę? — spytał kapłan.
— Radzicie mi i polecacie miłosierdzie — odezwał się król oddychając lżéj i z radością na twarzy, całując księdza w ramię. — O! ulżyliście mi ulgą wielką, wy jedni odezwaliście się po Bożemu! Niechaj żyje, niech idzie gdzie chce! Dziękuję wam!
Ojciec Septym uśmiechnął się patrząc na króla i głowę przed nim skłonił.
Siedli oba na dłuższą rozmowę. Dokoła namiotu przechadzający się wojewodowie czekali niecierpliwi i gniewni, spoglądając ku wnijściu.
Trwało to dosyć długo, gdy pożegnany w progu wyszedł nareszcie Francuz, a król z twarzą rozjaśnioną ukazał się podnosząc zasłonę. Przystąpili doń oczekujący z oblicza już wnosząc, że nie po ich woli się stanie.