Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 103.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Borzywój, Bolka sprzymierzeniec, potém Światopług dziesięć tysięcy grzywien, które zdarł z żydów, z ludu, z duchowieństwa tak, że w Pradze potém kawałka srebra ni złota nie pozostało, i wypłacić mu się było niepodobna. Na Zbigniewa przyszła koléj, jeżeli nie płacić, to obiecywać grzywny za Polską koronę.
— Idź miłościwy panie na Polskę, mówił zbieg, idź a pobijesz ją łacno. Lud cały nienawidzi Bolka, rad będzie się z pod jego żelaznéj rękawicy wyzwolić. Pójdą wam w pomoc Czechy, mam i ja tam swoich, którzy na dany znak do nas przybiegną. Padnie jak owoc dojrzały cała ta ziemia w ręce wasze, ja wiernie z niéj służyć będę cesarstwu.
Nie miał jeszcze spokoju z Pomorzem Bolko i oblegał Nakło, gdzie cudowne w dzień świętego Wawrzyńca odniósł zwycięztwo nad rozpaczliwie i zajadle broniącemi się pogany, trupem ich ścieląc kilkadziesiąt tysięcy, gdy już znużonemu bojem panu, gońce wieść przynieśli, że cesarz Henryk V, z czeskim Światopługiem i Zbigniewem, z siłami wielkiemi ciągną na niego.
Zbigniew był głównym podżegaczem, wywdzięczał się za dane mu życie.
Wojsko zwycięzkie choć miało ducha, potrzebowało pokrzepić się spoczynkiem, wojna nowa wymagała czasu do przygotowania. Nie tyle może potęga cesarza, jak urok jego imienia był