Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 115.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ginąć od miecza, niż iść w sromotną niewolę. Bogdajby zakładnicy przepaść mieli, miasto się bronić powinno.
Wojsław wnet po zakładników przysłał, aby ich wedle słowa cesarskiego wydano.
Cesarz Henryk gniewem się uniósł okrutnym. Posła kazał przypędzić przed siebie.
— Zakładników chcecie! — krzyknął — wy krnąbrni a nieposłuszni, coście wszyscy miecza warci! zamek wydajcie, to ich mieć będziecie — nie, to i ich i was wszystkich wysiec każę do nogi. Nikt żyw nie zostanie. Pojechał Niemiecki graf do bramy, do Wojsława z groźbą a łajaniem.
Wysłuchał go dowódzca nieokazując po sobie nic, a gdy dokończył — rzekł mu.
— Słowa nie strzymujecie cesarskiego, wiemy więc, czego się po was spodziewać mamy. Zamku nie damy, bierzcie go.
Zawarto bramy, wszystko się na tém skończyło.
W obozie cesarskim wściekłość powstała przeciwko zuchwalstwu temu. Światopług, hr. Wacek, Detryszek, Zbigniew, kto żył, do nagłego szturmu nawoływać zaczęli: do zniszczenia miasta i zrównania go z ziemią. Losem Głogowa chciano przerazić Bolesława i kraj cały.
Dnia tego jednak, choć się tak obóz poruszył, wrzał i kipiał, ludzie pod mury podbiegali, spo-