Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 128.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Henryk V choć doznał zawodu i w sercu gniewnym był, nie chciał okazać zwątpienia i zawołał do Groicza.
— Straconego nie ma jeszcze nic, oprócz trochy drzewa i kilkudziesięciu ludzi, o których łatwo!
— O takich jak ci co nam tu giną miłościwy cesarzu — odezwał się Groicz — niełatwo, nawet waszéj cesarskiéj miłości. Nabito nam w pierwszém starciu, kwiatu rycerzy! Gdybyż zginęli przynajmniéj w bitwie walnej, walcząc w szyku przeciw rycerzom, nie byłoby sromu ni żalu, ale od gawiedzi i czerni mizernie belkami i kamieniami młyńskiemi być tłuczonym, zaprawdę ciężko jest i boleściwie!
Cesarz, który zawsze najmocniéj w złota wierzył potęgę, przywoławszy do siebie Groicza, szepnął mu, aby wieczorem na rozmowę wyzwać starszyznę i starać się ją kupić datkami.
— Gdy raz miasto poddadzą złoto się powróci — dodał — odbierzemy je z nawiązką, a ludzi każemy potracić!
Groicz, który lepiéj pono znał kraj i ludzi pochwiał głową.
— Daremna to rzecz — rzekł — ci co się krwi własnéj nie lękali przelewać dla obrony miasta, nie dadzą go za złoto. Droższe im były dzieci od złota! Próżno myśleć o tém. Zbigniew winien,