Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pomnijcie, czém jest cesarska moc — zawołał — która całemu światu panuje i rozkazuje!
Szlązak, imieniem Piotuch, pokłonił się i odrzekł.
— Szanujemy my jego cesarską miłość, ale mamy swojego pana, który nam bliższy jest. Tenby nas wywieszać kazał, gdybyśmy bramy otworzyli.
Nadbiegł w téj chwili konno Zbigniew ze swemi i począł zdala wrzeszczeć, a ręką grożąc.
— Ludzie głupi! bez mózgu bydło! co czynicie? Bolesław już waszym panem nie jest! ziemia jego wszystka zajęta, nieoprze się nam z garścią swych niedobitków, którą Pomorce z dziesiątkowali! jam wasz pan nie kto inny! ja wam rozkazuję zaraz mi bramy otwiérać.
— My, miłości waszéj, jako żywo nie znamy — odrzekł Piotuch.
— Wywołajcie mi na mur Wojsława — krzyknął Zbigniew — abym z takim mówił, co rozum ma, a nie z wami!
W tém z za murka ukazał się i powołany Wojsław, wyłażąc powoli, stanął i szłyk z głowy uchylił.
Do niego się Zbigniew obrócił zapérzony z gniewem.
— Co czynicie szaleńcy? co czynicie utrapieńcy! upokorzcie się i posłuszni bądźcie cesarzowi. Wasz Bolesław, co się po lasach musi jak