Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom IV 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zbójca ukrywać, nie dostoi. Wie co moc jest cesarska? Poddawajcie się chcecieli być cali.
Wojsław popatrzał nań i rzekł krótko.
— Nie poddamy się.
Zbigniew plunął z gniewu i złości.
— Kamień na kamieniu z waszych murów nie zostanie — począł krzycząc — pójdzie gród z ogniem, nie ocaleje dusza żywa! Nie zmożemy was dziś, wróciemy jutro straszniejsi jeszcze i w gruzy obrócim ten psi barłóg wasz.
Na murze stojący słuchali nic nie mówiąc. Wojsław z téj mowy o jutrze wniósł tylko, że dziś niewiele się spodziewali dokazać.
— Poddajcie się! wściekle głos coraz podnosząc — wołał Zbigniew.
Wojsław głowę skłonił i rzekł chłodno.
— Nie poddamy się!
Stał jeszcze Zbigniew. Woźnemu cesarskiemu oddalić się kazał. Wojsława do furty zażądał jeszcze na osobną rozmowę.
— Abyście mnie zdradziecko ubili i miastu odjęli głowę — rzekł Wojsław — nie pójdę.
Zaklinał się na krzyż pański Zbigniew, stary głową potrząsał.
— Klęliście się wy panu waszemu nie jeden raz, a zdradziliście go nie jutro ale tegoż dnia, gdy przysięga nie zastygła! — rzekł Wojsław obojętnie — nie idę.
Zbigniew się ofiarował oręż precz odrzucić,