Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 034.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

to byli wszyscy niemal lat poważnych, znać wojennego rzemiosła, ogorzali, silni, niektórzy z bliznami na twarzach, poodziewani dostatnio, bogato nawet, zbrojni jak należało.
Zostawieni sami sobie, gdyż zakonnik, który ich tu wprowadził wyszedł zaraz, rozpatrywali się ciekawie po foresterium.
Na głównéj ścianie jéj wisiał olbrzymi krucyfix, z wielką figurą ukrzyżowanego Chrystusa, wyrzeźbioną z drzewa nie bardzo zgrabnie i pomalowaną. Naturalne włosy okrywały głowę. Wyraz rzeźby, jak całej sztuki owych wieków, surowy był, smutny i groźny. Bóg i święci jego tym ludziom namiętnym i dzikim musieli się przedstawiać jako siły straszliwe; nie dobrocią, ale strachem można było pokonać tych, dla których łagodność słabością się wydawała. I sztuka owych czasów nie miłością i miłosierdziem, lecz grozą i trwogą mówić musiała, przedstawiając męki, malując postacie surowe a niezbłagane. Takim był i ten Chrystus na ścianie forestorium.
Izba była rozległa, nizka, z ławami u ścian i podobnemiż siedzeniami ciężkiemi przy dwu stołach, które środek jéj zajmowały.
U stóp krucyfiksu paliła się lampka mała, światełkiem mdłem niekiedy oblewając spuszczoną twarz Chrystusa. Miedziane naczynie z święconą wodą u wnijścia, było jedyną ozdobą ścian na-