Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 042.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

tego. Dziecko zepsute i krnąbrne tu przyszło, a daj Boże, aby lepszém ztąd odebrane zostało. Naturę ma do przezwyciężenia trudną i niezgiętą, umysł pojętny, krew burzliwą. Nie wiem co z nim czynić myślicie, lecz jeśli władzę jaką z rąk waszych ma otrzymać — bodajbyście danéj mu nie pożałowali.
Ostatnie wyrazy ciszéj domówił opat, spuścił głowę na piersi i umilkł. Zdziwił się mocno, gdy podniósłszy na Dobka oczy, ujrzał go prawie uśmiechniętym i rozradowanym tém, co go powinno było nastraszyć.
— Ojcze przewielebny — odezwał się Dobek — takiego nam potrzeba właśnie, któryby rękę silną i wolę miał, a strasznym był... Stary król nie wiele może, rządzi Palatyn i nas wszystkich zabierać chce w niewolę. Niech będzie zły, byle silnym był, a mógł się mu opierać...
Opat się poruszył.
— Nie żądajcie złego w złą godzinę! — rzekł cicho.
— Nie odwołuję com rzekł — począł Dobek — pan nasz pobożny Władysław Herman, dobrym jest, ale słabym i bojaźliwym, nie panuje on, a nad nim panują. Nie pana mamy, ale z ręki jego tyranów, a raczéj tyrana, przez którego królestwo paść może. Zawczasu o sobie myśleć musimy; królowa niewiastą jest i nie wié kędy idzie, król zawojowany, wojewoda Sieciech, fawo-