Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 072.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

szybko siostra cesarska, rzucając oczyma niespokojnemi, cóż z królestwem, co z nami, co się ze mną stanie?
A! ojciec Bruno, który mnie na to namówił małżeństwo, odpowie przed Bogiem! W jednym, w was mam całą nadzieję, wy moim opiekunem będziecie...
Wlepiła oczy swe ciemne w Sieciecha, wyzywając go do odpowiedzi, lecz nim miał czas ją dać, szczebiotliwa niewiasta dorzuciła.
— Na brata mojego Henryka, na synowców nie wiele liczę; chybaby młodszy syn wziął koronę, najbardziéj na was, Wojewodo. Wy mnie nie opuścicie. Weźmiecie i sprawę i mnie, na ręce wasze...
Podała mu dłoń białą, którą Wojewoda milcząc do ust przybliżył, lecz bez zbytniego ukorzenia i uniżoności. W jego obejściu się z królową poznać było można iż ona go więcej niż on jéj potrzebował, że pewnym był swojego stanowiska.
— Ja z wami zawsze — rzekł cicho.
Wyjaśniło się czoło Judyty, przysunęła się, pochyliła i zniżywszy głos, poczęła głosem śpiesznym.
— Król jest źle, on już z tego nie wyjdzie. Najmniéjsza rzecz go niepomiernie trwoży, siły traci, nie w smak mu nic. Często godzinami ust nie otwiera, siedzi dysząc z oczyma zamkniętemi...