Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 146.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Słyszę narzekanie na Sieciecha ze stron wszystkich — rzekł. — Przypomnijcie sobie czasy pierwszych panów naszych. Ile to krwi kosztowało, nim się ziemie zdobyte zlepiły w jedno państwo, aby mieć siłę przeciw sąsiadom? Chcecieli, aby znowu się rozpadły na łup Czechom, Rusi i Niemcom? Sieciech winien, że ciśnie w jednéj dłoni, co się już rozsypuje! Sieciech.
Nie mógł powstrzymać się Magnus.
— Tyranem jest! — zawołał — władzy mu się chce, królestwa dla siebie pragnie. Królowa z nim trzyma, a uchowaj Boże chory pan zemrze, nie dzieci jego wezmą państwo, ale on razem z siostrą cesarską. Powstajemy nań, bo zdrajca jest!
Gwałtowny wybuch wojewody pozostał długo bez odpowiedzi. O. Żyrosław przebierał drżącemi palcami książkę, leżącą przed nim.
— Napisano jest tu w tém piśmie, którego słowa prawdą są wiekuistą — rzekł — iż zginie wszelkie królestwo rozdzielone w sobie. Pomnijcież na to, abyście w więzy obcych nie poszli, nie umiejąc swoim być posłusznemi. Pomnijcie!
Magnusie miły — dodał biskup, spojrzawszy na Zbigniewa — wyż to myślicie wojnę syna z ojcem zażegać?