Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Królewscy synowie tom I 176.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Z samego wejrzenia na obozowisko poznać łatwo było można, z czego się siły Zbigniewowe składały.
Osobno stały dwa oddziały pogan pomorskich ze stanicami swemi. Z temi chrześcianie kumać się ani chcieli ani mogli. Pomorska owa dzicz łupieżna służyła tak nieraz i Cesarzom i każdemu kto jéj chciał zażyć, byle rabunek miała bezkarny. Na zawołanie Zbigniewa poszła chętnie, z kneziem swym Przemkiem, który bez wojny żyć nie mógł, a z Polanami był w wiekuistej walce. Na uboczu się trzymali Pomorcy, gdyż się z niemi nikt drużyć nie chciał, a oni téż o tém nie myśleli.
Dwa pułki posiłków czeskich stały także osobno, z temi ani Pomorcy, ani Polanie w zgodzie nie byli i u wodopoju nawet, gdy się czeladzie spotkały, łajały się i do oszczepów porywały, wymyślając sobie wzajemnie. Czechów potajemnie wysłał Brzetysław, choć się zwało że z ochoty przyszli sami.
Dwa pułki dostarczyli téż nieprzyjaciele Sieciecha, żądając go obalić bardziéj niż Zbigniewa ratować. Ostatni siódmy oddział składał się przeważnie z samych zbiegów, których Sieciech wygnał z kraju prześladowaniem, a ci najzajadlejsi byli.
Ze wszystkich ziem znajdowało się ich tu po troszę, Krakowian i Szlązaków i Mazurów i Po-