Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Kraków za Łoktka tom II 010.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kanclerz Klemens wspomniał jakoś Wieruszyce, a Łoktek zatrzymawszy na zamku Sułę, kazał nadanie Wieruszyc spisać dla Marcina Zbigniewa syna, żołnierza swego (Miles) na wieczne czasy jemu i potomstwu ziemię tę przekazując.
Nie spodziewał się Marcik łaski tej, bo mu też teraz o nią mniej chodziło, gdy majętności nie miał z kim dzielić.
Gdy mu nazajutrz po przybyciu do księcia się stawić kazano, spytał go naprzód Łoktek, widząc zwisłą głowę i pochmurne wejrzenie:
— Cóżeś to ty tak od jednego po głowie draśnięcia na siłach opadł? Z tobą i z ojcem nieraz gorzej bywało.
— O ranę bym ja tam nie wiele dbał — odpowiedział Suła — ale.. co innego mnie doma skwasiło...
— Nie dajże sobie marnieć — począł książe. — Spocząć ci nie czas jeszcze i potrzebny mi jesteś, ale żeby na starość było gdzie głowę przytulić, a ojciec z matką gniazdo ci usłali.. chcę ci dać kawał ziemi.
Obojętnie dość pokłonił się Marcik, a książe, który mu już list pergaminowy wyciągnął — zapytał zdziwiony:
— Cóżeś, nie rad temu?
— Wdzięczen owszem jestem, miłości waszej, jako ojcu dobrotliwemu — począł Marcik do nóg mu upadłszy — szczególniej dla starych moich